Iwona Krzepkowska–Bułat w wierszu o swoim ukochanym mieście – Łomży, pisała:
(...) I widzę Cię takim jak kiedyś: Te same kamienice
Z mrocznymi bram wnękami, kochany Rynek Stary
Budynek Magistratu z tym samym na wieży zegarem
Ulice brukowane, wszystkie znajome takie:
Dworna, Polowa, Długa, Farna, Sadowa, Rybaki...
Łomża pani Iwony, nasza Łomża „przedwojenna”... Łomża, której 70 proc. zabudowy w styczniu 1945 roku leżało w gruzach...
Co z niej pozostało po zawierusze wojennej? Ktoś powtórzy za panią Iwoną: Dworna, Polowa, Długa, Farna, Sadowa, Rybaki... Tak, tylko żadna z nich nie uszła cało. Na tych najmniej zniszczonych czegoś brakuje... Na Sadowej - tartaku i willi mecenasa Lachowicza, na Polowej - kilku budynków „Dywizji” i Domu Żołnierza, a Długa i Dworna straciły większość swoich domów... Ocalało na nich zaledwie kilkanaście dawnych kamienic. Nie ma już bram z mrocznymi wnękami, nie ma tych prawdziwych miejskich podwórek ograniczonych oficynami, za którymi zazwyczaj był „obiekt” z napisem na drzwiach: „Klucz u stróża”....
Wygląd tych przedwojennych „reprezentacyjnych łomżyńskich ulic” oddaje odremontowany z pietyzmem ciąg kamienic Dwornej - od gmachu Wyższego Seminarium Duchownego do Fary, wśród których jest i ta – Dworna 8 – „kamienica Kowalskich”, która przed wojną miała adres – Dworna 6.Aleksander Kowalski stracił rodziców w Powstaniu Styczniowym 1863 roku. Tylko dzięki pomocy życzliwych ludzi zdołał ukończyć szkołę, zdobywając zawód stolarza i wraz z młodszym bratem założył na posesji przy ul. Szosowej warsztat stolarski.
Zarobki, jakie dawał zakład, uzupełniane dochodem z uprawianych w dużym ogrodzie obok warsztatu warzyw, pozwoliły młodemu rzemieślnikowi zgromadzić z czasem pewien niewielki kapitał, co z kolei pozwalało myśleć o przyszłości, o stabilizacji zawodowej i założeniu rodziny. Podczas dłuższego pobytu w Warszawie poznał i poślubił pannę Jadwigę Wiśniewską. Zaciągając pożyczki, z uzyskaniem których jako solidny, pracowity i oszczędny człowiek, nie miał specjalnych trudności, zakupił plac przy ul. Dwornej 6, na którym znajdowały się już dwie oficyny. W jednej z nich były 4 mieszkania, a druga, na parterze, miała warsztat stolarski, zaś nad nim - dwa lokale mieszkalne.
W 1907 roku Aleksander Kowalski rozpoczął budowę dwupiętrowego domu frontowego według projektu przygotowanego przez warszawskich architektów. Budowa trwała kilka lat. Sprowadzano na nią najlepsze materiały, m.in. odlewy budowlane (balkony i balustrady na schody), czy trudno jeszcze wówczas dostępną białą cegłę szamotową.
Dom Kowalskiego o oryginalnej elewacji był jednym z najładniejszych w ówczesnej Łomży. Na parterze urządzono dwa sklepy, na piętrach - luksusowe mieszkania, które na suficie i częściowo na wyższych ścianach posiadały kolorowe ornamenty, a na podłogach jasną klepkę. Wielkie weneckie okna pozwalały oglądać panoramę całego miasta.
Dla swojej rodziny Aleksander Kowalski urządził równie starannie wykończone mieszkanie przy jednym ze sklepów. Drugi był wynajmowany. Najpierw wynajmował go p. Klewicki z pasmanterią, potem - do samej wojny - państwo Makowieccy ze szkłem, porcelaną i kryształami.
Sklep Kowalskiego, z wystawą ozdobioną pięknym żyrandolem, jak na owe czasy był bardzo duży. Miał dwa wielkie pomieszczenia, w których było mnóstwo mebli zarówno własnej produkcji, jak i sprowadzonych z wielu fabryk i różnych miast. Były tam rzeźbione kredensy i szafy, komplety mebli do salonów, krzesła, bujane fotele, meble gięte, wiedeńskie itp.
W suterenie pod sklepem były również dwa pomieszczenia z dużymi oknami i wejściem od podwórka. W jednym z nich wykańczano meble (bejcowano, politurowano, nadawano połysk), a w drugim urządzono warsztat tapicerski.
Niestety, kiedy wszystko zaczynało się już tak pięknie układać, Aleksander Kowalski w 1920 roku zmarł nagle na serce. Zostawił żonę Jadwigę z piątką dzieci. Jadwiga Kowalska nie załamała się i, korzystając z pomocy przyjaciół, sama prowadziła interes męża aż do czasu, kiedy najstarszy syn Jan ukończył gimnazjum w Łomży i 3-letnią szkołę stolarską w Bydgoszczy. Najpierw pomagał matce, a potem już samodzielnie prowadził warsztat aż do wojny.
We wrześniu 1939 roku pani Kowalska z córkami, jak wiele innych rodzin, postanowiła przeczekać na wsi walki o miasto. Wróciła po zakończeniu działań. Zastała zniszczoną piętrową oficynę, ale ocalał dom frontowy. I znowu pani Kowalska została sama z córkami – zmobilizowany w sierpniu Jan Kowalski dostał się do niewoli. Liczyła, że przez jakiś czas zdoła utrzymywać się ze sprzedaży nielicznych, pozostałych po rozgrabieniu sklepu, mebli. Nie przewidziała jednak „możliwości nowej władzy”. Już w kilka dni po wkroczeniu do Łomży bolszewików, przyszedł „bojec” z nakazem opuszczenia domu przez wszystkich jego mieszkańców i rekwizycji pozostałych w sklepie mebli. Przed opuszczeniem domu panie Kowalskie umieściły różne pamiątki rodzinne (dokumenty i fotografie) w szklanym słoju, który - dokładnie zamknięty i zalakowany - został zakopany na podwórzu rodzinnej posesji przy ul. Dwornej.
Dom przez cały czas pobytu w Łomży zajmowali Rosjanie, a po nich Niemcy. Gestapo w piwnicach trzymało więźniów.
Kiedy pani Kowalska, po rozpoczęciu ofensywy zimowej w styczniu 1945 r., wróciła z wysiedlenia, zastała cały dom zajęty przez obcych ludzi. „Nowi lokatorzy” nie mieli pojęcia o mieszkaniu w takich warunkach: Na pięknej klepce rąbali drzewo, niszczyli malowidła ścienne, zalewając je brudną wodą i stawiali sobie dodatkowe ściany z desek, przerabiając piękne duże pokoje na małe klitki. Nie było nawet mowy, aby ktoś zechciał wpuścić właścicielkę do mieszkania w jej własnym domu.
W tej sytuacji pani Kowalska znalazła jakieś mieszkanie na mieście, lokator z oficyny zgodził się na zamianę i tak rodzina zamieszkała znowu na własnej posesji przy ul. Dwornej. Wtedy przypomniano sobie o zakopanym słoju. Okazało się, że albo okupanci bolszewiccy, albo Niemcy, poprawiając podwórko, wybetonowali jego powierzchnię. Dlatego słój uniknął losów wszelkich zakopanych w Łomży rzeczy, które w czasie, kiedy front stał na Narwi radzieccy saperzy lokalizowali przy pomocy „szpilek”, natrafiając w ten sposób na walizki z ubraniami i cenniejsze przedmioty. Słój pod betonem przeleżał spokojnie, a że był doskonale zabezpieczony przed wilgocią, zdjęcia i inne dokumenty zachowały się w znakomitym stanie i stały się wiarygodną dokumentacją i prawdziwą ozdobą rodzinnej historii.
Po kilkunastu latach frontowy dom niszczony przez dzikich lokatorów popadł w ruinę. W tej sytuacji ówczesne władze miejskie atakowały panią Kowalską jako „kamieniczniczkę” i właścicielkę o dokonanie remontu domu. Ponieważ nie miała na to funduszy, a mężczyzn zabrakło w rodzinie, sprzedała dom za bezcen nabywcy, który nie miał ani chęci, ani tym bardziej pieniędzy na remont. Kupił dom tylko po to, aby mieć mieszkanie.
Nieremontowany dom przez lata stał opustoszały, grożąc zawaleniem. Z czasem obudowano go drewnianym daszkiem zabezpieczającym przechodniów przed odpadającymi elementami elewacji. W 1990 roku pojawiła się na ścianie budynku tabliczka z napisem „Obiekt zabytkowy”, a 12 grudnia tegoż roku kamienica została wpisana do rejestru zabytków pod numerem A - 413.
Oficyna mieszkalno-gospodarcza i garaże.
W Ośrodku Dokumentacji Zabytków w Warszawie założono dla niej kartę ewidencyjną zabytków architektury i budownictwa nr 1462, umieszczając w niej, oprócz dokładnego słownego opisu całej nieruchomości, fotografie dokumentujące aktualny wygląd budynków. W części słownej karty omówiono dokładnie wszystkie dane techniczne poszczególnych budynków (opis fundamentów, ścian, stropów, materiałów budowlanych itp.), ale też, co w tym wypadku chyba najważniejsze, podano informacje o elementach oryginalnych: (...) Zachowała się m.in. odlewana z żeliwa balustrada schodów o powtarzalnych elementach (motyw plecionki o symetrycznej kandelabrowej kompozycji), oryginalna stolarka okienna i drzwiowa - nietypowa - w większości z czasu budowy, oraz oryginalne drzwi w klatce schodowej. W klatce schodowej zachowały się także ślady pierwotnych malowideł, a w niektórych pomieszczeniach pierwszego piętra dekoracja sztukatorska sufitu oraz klepkowe parkiety układane w geometryczne wzory... Wszystko to mogło mieć ogromne znaczenie dla ewentualnej, przyszłej restauracji obiektu.
W 1999 roku od ówczesnych właścicieli, rodziny Wykowskich nabył tę zrujnowaną zabytkową kamienicę Tadeusz Walewacz - łomżyński biznesmen. W tym samym roku rozpoczął jej remont kapitalny, który został zakończony w roku 2000. W 2001 wykonano jeszcze tylko remont piwnic i bramy wjazdowej. Koszt remontu kamienicy, przywracającego jej piękny przedwojenny wygląd, nabywca pokrył z funduszów własnych, otrzymując jedynie 10-procentową refundację od ministra kultury, mimo że zgodnie z obowiązującymi zasadami finansowania kapitalnych remontów obiektów zabytkowych, refundacja taka może sięgać nawet 23 proc.
Dzisiaj, dzięki Tadeuszowi Walewaczowi, odremontowana z takim pietyzmem kamienica Kowalskich przy Dwornej 8, jest znowu ozdobą łomżyńskiej ulicy.
*
Opowieść tę oparłem na udostępnionych mi w początku lat 90. ubiegłego wieku wspomnieniach pani Wandy Stańczuk - córki Aleksandra i Jadwigi z Wiśniewskich - małżonków Kowalskich i informacji pozyskanych w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków Delegatura w Łomży.